Uwaga! Wpis jest pozbawiony spoilerów! Zarówno z książki jak i filmu.
Tak.
Byłam.
Tak, obejrzałam.
Przeżyłam "Przed Świtem: część 2"! A nie było łatwo! Po pierwszych piętnastu minutach miałam kryzys. Stwierdziłam, że nie, nie dam rady, ale jakoś się udało.
W tym filmie wszystko jest złe. Źli są aktorzy, fabuła, efekty specjalne, a nawet muzyka.
Ja już kurcze wiedziałam, że ten film będzie zły zaraz po czołówce. No po prostu wiedziałam.
Nie będę wspominać nawet o nieścisłościach z książką, bo mnie coś trafi. W ogóle fabuła była dla mnie bezsensowna. Dużo jakichś kretyńskich rozwiązań, których absolutnie nie rozumiem. Niektóre sceny były zbyt krótkie - nie wyjaśniały niczego, więc jeżeli ktoś nie czytał książki, nie wiedział co się dzieje i po co to w ogóle pokazują. Niektóre sceny były z kolei za długie i ciągnęły się niepotrzebnie.
Najgorsi z tego wszystkiego byli jednak aktorzy. Pattison grał jednym profilem, Stewart zdawała się nie grać w ogóle. W sensie, że przez cały film miała jedną minę. I to nawet nie dobrą. Greene (Alice) i Rathbone (Jasper) we wszystkich ujęciach stoją tak samo, ogólnie wszystkie wampiry zamiast być tajemnicze i niebezpieczne, są raczej sztywne.
Wilkołaki też są raczej źle zrobione. Naliczyłam jedną (!) scenę, która jest faktycznie dobra.
Absurd, panowie, absurd.
Ogólnie nie polecam, ale jeżeli ktoś nastawi się, że film jest parodią kinematografii to może się nawet nieźle ubawić. Mówi to osoba, która chichotała cały film. Cały.
Tak.
Byłam.
Tak, obejrzałam.
Przeżyłam "Przed Świtem: część 2"! A nie było łatwo! Po pierwszych piętnastu minutach miałam kryzys. Stwierdziłam, że nie, nie dam rady, ale jakoś się udało.
W tym filmie wszystko jest złe. Źli są aktorzy, fabuła, efekty specjalne, a nawet muzyka.
Ja już kurcze wiedziałam, że ten film będzie zły zaraz po czołówce. No po prostu wiedziałam.
Nie będę wspominać nawet o nieścisłościach z książką, bo mnie coś trafi. W ogóle fabuła była dla mnie bezsensowna. Dużo jakichś kretyńskich rozwiązań, których absolutnie nie rozumiem. Niektóre sceny były zbyt krótkie - nie wyjaśniały niczego, więc jeżeli ktoś nie czytał książki, nie wiedział co się dzieje i po co to w ogóle pokazują. Niektóre sceny były z kolei za długie i ciągnęły się niepotrzebnie.
Najgorsi z tego wszystkiego byli jednak aktorzy. Pattison grał jednym profilem, Stewart zdawała się nie grać w ogóle. W sensie, że przez cały film miała jedną minę. I to nawet nie dobrą. Greene (Alice) i Rathbone (Jasper) we wszystkich ujęciach stoją tak samo, ogólnie wszystkie wampiry zamiast być tajemnicze i niebezpieczne, są raczej sztywne.
Wilkołaki też są raczej źle zrobione. Naliczyłam jedną (!) scenę, która jest faktycznie dobra.
Absurd, panowie, absurd.
Ogólnie nie polecam, ale jeżeli ktoś nastawi się, że film jest parodią kinematografii to może się nawet nieźle ubawić. Mówi to osoba, która chichotała cały film. Cały.